Paroles de la chanson Klej par ReTo
Paroles de la chanson Klej par ReTo
Nie wracam do domu na tarczy, wracam do domu na felgach
Nie lecę, gdzie powieje Halny, innego życia, niż szybkiego nie znam
Nie raz mnie życie uczyło jak przegrać, nie raz mnie życie uczyło jak wygrać
Rozsypałem się i musiałem zebrać, a gdy skończyłem, to i victoria przyszła
Jeśli tylko zapragniesz, to jutro możesz mieć, co chcesz
Jakby miało być łatwiej, to żadna przyjemność to mieć
Kręci nas szybki szmal i szybki seks
Ej, tak krótka radość po nich jest
Ja wracam do Ciebie, nieważne jak daleko bym miał być
Nie lecę, gdzie powieje Halny, innego życia, niż szybkiego nie znam
Nie raz mnie życie uczyło jak przegrać, nie raz mnie życie uczyło jak wygrać
Rozsypałem się i musiałem zebrać, a gdy skończyłem, to i victoria przyszła
Jeśli tylko zapragniesz, to jutro możesz mieć, co chcesz
Jakby miało być łatwiej, to żadna przyjemność to mieć
Kręci nas szybki szmal i szybki seks
Ej, tak krótka radość po nich jest
Ja wracam do Ciebie, nieważne jak daleko bym miał być
Nie raz otacza mnie coś, co przypomina cyrk albo sen
Przekraczam kolejne kilometry, choć nie ubywa ich
Ciągle do mety mam daleko, ale to pryszcz, nie budź mnie
Częściej w aucie, niż w domu, a tak bardzo, kurwa, to kocham
Wygrać tysiąc powodów, tej euforii nie da mi koka
Nie chcę umrzeć zbyt młodo, chociaż boję się, że tak będzie
Chorą mam osobowość, sam ze sobą czasem się męczę
Stale chcę więcej i więcej, sam sobie nie mogę wystarczyć
Kupię sobie Rollie na rękę, żebyś, kurwo, zawistnie się patrzył
Przekraczam kolejne kilometry, choć nie ubywa ich
Ciągle do mety mam daleko, ale to pryszcz, nie budź mnie
Częściej w aucie, niż w domu, a tak bardzo, kurwa, to kocham
Wygrać tysiąc powodów, tej euforii nie da mi koka
Nie chcę umrzeć zbyt młodo, chociaż boję się, że tak będzie
Chorą mam osobowość, sam ze sobą czasem się męczę
Stale chcę więcej i więcej, sam sobie nie mogę wystarczyć
Kupię sobie Rollie na rękę, żebyś, kurwo, zawistnie się patrzył
Kiedyś było śmieszne, tak śmieszne, że spodnie nieznanej mam marki
Teraz są najdroższe i najlepsze, a Ty żebrzesz na flaszkę od matki (chuj Ci na ryj)
Było kumpli od chuja, a na palcach bym policzył tych, co dziś
Nie ma się co rozczulać, świeża stówa, byku, mi ociera łzy
Twoje zdanie leży koło chuja mi, bo mam wyjebane tak, jak na jesienny liść
Kiedyś mamie było tylko za mnie wstyd, teraz jej wysyłam to nagranie jak gram bis
Ja wracam do Ciebie, nieważne jak daleko bym miał być
Nie raz otacza mnie coś, co przypomina cyrk albo sen
Przekraczam kolejne kilometry, choć nie ubywa ich
Teraz są najdroższe i najlepsze, a Ty żebrzesz na flaszkę od matki (chuj Ci na ryj)
Było kumpli od chuja, a na palcach bym policzył tych, co dziś
Nie ma się co rozczulać, świeża stówa, byku, mi ociera łzy
Twoje zdanie leży koło chuja mi, bo mam wyjebane tak, jak na jesienny liść
Kiedyś mamie było tylko za mnie wstyd, teraz jej wysyłam to nagranie jak gram bis
Ja wracam do Ciebie, nieważne jak daleko bym miał być
Nie raz otacza mnie coś, co przypomina cyrk albo sen
Przekraczam kolejne kilometry, choć nie ubywa ich
Ciągle do mety mam daleko, ale to pryszcz, nie budź mnie
Jest mi potrzebny klej, żeby złożyć się w jedną część
Pilnie potrzebny klej, duża tubka, albo ze dwie
Jest mi potrzebny klej, może coś o nim wiesz
Żeby znów element nie przepadł gdzieś
Jest mi potrzebny klej, żeby złożyć się w jedną część
Pilnie potrzebny klej, duża tubka, albo ze dwie
Jest mi potrzebny klej, może coś o nim wiesz
Żeby znów element nie przepadł gdzieś
Paroles.net dispose d’un accord de licence de paroles de chansons avec la Société des Editeurs et Auteurs de Musique (SEAM)